Nie jest tajemnicą, że Kubricka fascynowały namiętności drzemiące w człowieku. Najbardziej zaś te, których zazwyczaj nie wypada ujawniać ze względu na społeczne konwenanse. Do tematu seksualności
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Nie jest tajemnicą, że Kubricka fascynowały namiętności drzemiące w człowieku. Najbardziej zaś te, których zazwyczaj nie wypada ujawniać ze względu na społeczne konwenanse. Do tematu seksualności w roku 1999 podszedł bardzo odważnie. Thriller erotyczny z Kidman i Cruisem ociekał seksem, realizmem, można nawet pokusić się o stwierdzenie - naturalizmem. Dla wielu gorszący, dla innych nieprzyjemny, ciężkostrawny - bo obnażający instynkty, których się wstydzimy - zebrał mieszane recenzje. Genezy eksperymentów Kubricka z miłością i pożądaniem należy doszukiwać się w adaptacji powieści Vladimira Nabokova.
Mimo że Kubrick kreował dopiero własny styl, jego twardą reżyserską rękę widać w każdej scenie. Obsada gra czysto niczym wiedeńska orkiestra, a Peter Sellers szczególnie zasługuje na wszelkie laury. Wcielając się w ekscentryka - Clare'a Quilty'ego - przymierza maskę, chociażby, nieśmiałego policjanta i szkolnego psychologa. Liczne metamorfozy aktora wypadają co najmniej fascynująco. Zabawny, czarujący facet, z największą łatwością operujący głosem i mimiką, kieruje całą uwagę na siebie.
W 1962 roku reżyser "Spartakusa" do scenariusza podchodził bardzo ostrożnie. Film musiał być subtelny, estetyczny i stonowany. Relacji łączących profesora Humberta (James Mason) i Lolitę (Sue Lyon) w bezpośredni sposób pokazać nie mógł, bo nie mieściłoby się to w ramach cenzury. Skandal nie wchodził w grę, więc wszystko opiera się na półsłówkach, niedopowiedzeniach i dwuznacznych sytuacjach. Kubrick wywiązał się z zadania po mistrzowsku - "Lolitę" ogląda się z nieukrywaną przyjemnością, a to, co widoczne na ekranie, w banalny sposób może uzupełnić wyobraźnia widza sięgająca "za kulisy".
Ale na tym się nie kończy. Kubrick i Nabokov wystawiają widza na próbę, i to nie byle jaką, bo wyciągają najcięższe działa - testują moralność. Postaci, co prawda, nie są oryginalne - w gruncie rzeczy podążają utartymi schematami, znanymi już w literaturze oświeceniowej. Dojrzały mężczyzna - intelektualista, wielbiciel poezji, człowiek wykształcony i wrażliwy - zakochuje się w młodej, beztroskiej dziewczynie. Po drodze rywalizuje, wprawdzie nieświadomie, z innym typem swojego pokroju i bierze za żonę naiwną wdowę, aby móc obcować z faktycznym obiektem westchnień.
W tym miejscu zaczynają się filozoficzne schody: czy dążenie po trupach do celu jest właściwe? Miłość toksyczna to jeszcze miłość? Namiętność to klatka, ściana, ograniczenia? "Lolita" ukrywa się w "szufladzie", do której często będziemy zaglądać, aby spróbować odpowiedzieć na te, nigdy nie tracące terminu przydatności, pytania.