Neurotyczka Felicity Bannister mieszka razem z zamożnymi rodzicami na przedmieściach. Bierny ojciec i zaborcza matka żyją w świecie skostniałych konwenansów i nie rozumieją swojej jedynej pociechy. Nadopiekuńcza rodzicielka całymi dniami pucuje dom, plotkuje z przyjaciółką przez telefon i planuje małżeństwo swojej córki z obiecującym dyplomatą. Scenariusz życia dla Felicity jest ułożony z góry - ma dobrze wyjść za mąż, zachować dziewictwo aż do nocy poślubnej i być perfekcyjną panią domu. Felicity nie bardzo podoba się ten plan, kolejną koszmarną wizją jest to, że miałaby być taka sama jak jej rodzicielka. Mając dość fałszywej i pustej egzystencji klasy średniej, wkrótce buntuje się przeciwko ustalonemu porządkowi i odkrywa zupełnie inną stronę życia...
"The Night The Prowler" to swoistego rodzaju australijskie dziwadło. Dostajemy tu masę groteski, smoliście czarnego humoru, surrealistyczne naleciałości i bezpośrednie odwołania do Freuda. Pierwsza połowa przypomina nieskrepowaną satyrę, następnie przechodzi w oniryczną fantazję, po to by zakończyć się konsternującą powagą.
Główna bohaterka żyje w małym, hermetycznym świecie i tak naprawdę nie wie czego dokładnie chce. Z retrospekcji dowiadujemy się, że jej relacja z ojcem prawdopodobnie miała kazirodcze zabarwienie. Mały przełom w jej życiu pojawia się za sprawą intruza, który włamuje się do jej sypialni. Felicity znów zostaje rozczarowana (bo nie dostaje tego, czego chce) i postanawia się zbuntować. Sęk w tym, że nie bardzo wie z jakiej gliny miałby być ulepiony ów bunt. Kobieta przywdziewa czarne skórzane ciuchy i nocami wymyka się z domu. Dewastuje domy zamożnych, wyrażając tym samym swoją pogardę dla stylu życia wyższej klasy średniej. Spacerując nocami po parku poznaje całkiem nowy odcień życia...Oświecenie głównej bohaterki następuje jednak na samym końcu, kiedy spotyka na swojej drodze umierającego starca.
"The Night The Prowler" to trochę taka psychologiczna karuzela, która kręci się bez końca - jednych ubawi, innych przyprawi o mdłości. Tak, czy inaczej, można wyłuskać tu naprawdę parę fajnych rzeczy. Kto lubi maczać palce w starych cudactwach, gdzie aż roi się od przeróżnych ingrediencji, powinien bawić się przyzwoicie.