Bo też i łatwego filmu o bohaterze wychodzącym z psychiatryka, gdzie spędził znaczną część życia nakręcić nie sposób. Beau Bridges mnie też w tej roli nie przekonał, ale może to nie przez niego, tylko przez niedoskonałości scenariusza.
Z przyjemnością natomiast obejrzałem też ze względu na młodą Sarandon, którą bardzo lubię i cenię jako aktorkę.
Ku refleksji.