Świetny, filozoficzno-psychodeliczny obraz Chrisa Markera. Mimo stylistyki filmu nijak pasuje mi tu etykietka "Dokumentalny".
Opowiada on o podróżniku, który w listach do swojej przyjaciółki (będącej narratorem filmu) opisuje swoje przeżycia i obserwacje z różnych stron świata - od Japonii po Afrykę.
W pierwszym liście opisuje trójkę dzieci idących wzdłóż drogi w Islandii - obraz, który stał się dla niego uosobieniem szczęścia.
Pisze: "Pewnego dnia umieszczę ten obraz na samym początku filmu, poprzedzony czarnym ekranem.
Jeśli widzowie nie zobaczą w nim szczęścia, to przynajmniej zobaczą czerń. ..."