Mając w świadomości, że horror pochodzi z początku lat 80. nie nastawiałam się na powalające kino grozy, jednak oczekiwałam czegoś więcej niż filmu przesyconego trochę aż za bardzo erotyzmem. Okey, Nastassja Kinski faktycznie miała ładne ciało, tak jak i zresztą Annette O'Toole, ale nie włączyłam filmu obyczajowego połączonego z erotykiem, a horror. Właśnie tego mi w głównej mierze brakowało- horroru w horrorze. Bo poza kilkoma scenami atakującej pantery + zakrwawionych, poszarpanych ciał nie otrzymałam więcej, a szkoda. Bo tak film całościowo był nudny i bez polotu. Choć oczywiście nie można zaprzeczyć, że film miał swój klimat.
Mnie tez ten film rozczarował. Po początkowej, mistycznej scenie, dostajemy pozbawiony głębszej treści i tajemnicy, słaby erotyk. A wszystko okraszone pojękiwaniami Davida B. któremu wyjątkowo nie wyszła piosenka do filmu.
Myślę, że ten film powstał głównie, by rozebrać piękną Nastazję Kinsky i przy okazji ponetną Anette Otoule.
Natomiast jedyna ciekawa scena, która klimatycznie pasowała do sceny początkowej, była scena gdy Alice uprawia jogging, a w krzakach kamera pokazuje dosłownie migawkami, biegnące kocie nogi. To była dobra scena, ale zakończyła się jakoś bez sensu – tym jumpscarem z tramwajem.
Brakło w filmie jakiejś tajemnicy, głębszej treści, jakichś wydarzeń, które pozwoliłyby mi się zaangażować w historię. Zabrakło też jakiejś rytualności, czegoś co jednocześnie fascynowałoby i wzbudzało lęk. Mamy za to dużo dupczenia, dużo nagiej Nastazji i właściwie nic więcej...