Na film trafiłam przypadkiem i bardzo się z tego cieszę, bo to kolejna poruszająca opowieść,
którą dodam do kolekcji ulubionych obrazów, bliskich memu sercu :) Momentami ryczałam jak bóbr.
Największe wrażenie zrobiła na mnie postać Pana Simona.
Myślę że każdy czasem marzy o takim nauczycielu. Ja niestety w szkole nie miałam szczęścia spotkać tak mądrego człowieka,
który popatrzy wgłąb, udzieli właściwej wskazówki, otworzy oczy, zainspiruje.
Pan Simon to człowiek niezwykle wrażliwy, który się tego nie wstydzi,
ba wręcz pielęgnuje w uczniach ową wrażliwość. Bez wstydu płacze kiedy coś go poruszy.
Dostrzega piękno w codziennym chaosie szkoły, w bruta;ności tego dziecięcego świata.
Dostrzega i wyjątkowych uczniów obdarzonych ukrytym potencjałem i okazuje im dyskretne wsparcie.
To człowiek wolny, pełen akceptacji dla siebie samego i otaczających go ludzi, świadomy własnych przekonań i uczciwie je realizujący.
Ta uczciwość aż od niego bije. Być może właśnie dlatego robi na uczniach tak wielkie wrażenie.
Szanuje młodzieńcze emocje, ich niezbyt jeszcze skomplikowany punkt widzenia świata.
I tym także zyskuje sympatię swoich podopiecznych.
Zazdroszczę tym którzy w porę trafili na kogoś takiego :) Nie ma to jak uczyć się życia od prawdziwego mistrza.