Mroczny, przepełniony tą dziwną, ponurą fascynacją Forda Jamesem... a to był zwykły, prymitywny bandzior. Świetna legenda o zwykłym bandziorze, która doskonale pokazuje jak magnetyczne może być zło. A w dodatku - jak banalne. James nie był ani intelektualistą, ani żadnym wrażliwcem o gołębim sercu, ani obrońcą uciśnionych. A jednak... co takiego w nim było, że ludzie pluli Fordowi pod nogi? Przecież to jego powinni gloryfikować jako człowiek, który uwolnił ich od rabusia i zabójcy. A jednak...
Aha, kapitalna muzyka.
Film świetny, muzyka miażdży (to ona mnie skłoniła do obejrzenia - zacząłem słuchać Nicka Cave przy okazji wchodzącego do kin "20 000 dni na ziemi"). Żałuję, że dopiero teraz obejrzałem.
Pozdr.
Brak mi słów by opisać mój zachwyt nad tym filmem. Odkąd obejrzałam go jakieś 5 miesięcy temu (damn, dlaczego tak późno?!) w głowie - już chyba na dobre - wybrzmiewa mi wspaniała muzyka Nicka Cave'a, magiczne wręcz obrazy, no i jeszcze tak cudowna fabuła i bohaterowie z krwi i kości, ta dawka - tak tak, może i przewidywalnego i nie jakiegoś bardzo odkrywczego, ale jednak - psychologizmu. Film z miejsca stał się jednym z mojej top5. Po prostu ARCYDZIEŁO.
Właśnie to mnie zastanawia... skąd to uwielbienie? W sumie Ford miał prawo przypuszczać, że ludzie będą go podziwiać (mimo sposobu w jaki dokonał mordu), a tu taka niespodzianka.
Najbardziej w filmie podobały mi się zdjęcia. Piękne obrazy.
Muzyka doskonała,, Nick Cave po prostu wciska w fotel polecam tez film Ganster z jego muzyką...film słabszy,ale muza...oj oj ...co do tego filmu to świetne zdjęcia zwłaszcza w HD no i gra aktorska....wszyscy pierwszoplanowi aktorzy zagrali rolę zycia....scenografia no bomba.....nie czuło się sztuczności....jestem zachwycony...i ten klimat...aaaa i polecam oglądanie z napisami bez lektora...dialogi i ton głosu zwłaszcza Boba Forda miazga...
Wydawałoby się, że nie da się już wymyślić nic nowego w kinie, bo wszystko zostało już odkryte.
I wtedy właśnie pojawia się podobny film i zmienia to twierdzenie!
Klimat niesamowity, zdjęcia i efekty wizualne rewelacyjne, sceneria i zabudowania niesłychanie realistyczne.
No i do tego taka nastrojowa muzyka wpadająca w psychodelię powoduje, że nie można tak łatwo zapomnieć.
Sama fabuła jest niespecjalna, traktuje o zwykłym bandycie w dodatku prymitywnym i pospolitym,
bez sumienia i godności, z drugiej strony mężem i ojcem (może i dobrym) gloryfikowanym w imię czego?
Nie był to ani Robin Hood ani też Juro Janosik, więc nie rozumiem do końca fascynacji jego osobą.
Najlepsze z tego jest to, że największymi fanami jego byli inni prostacy, których rabował i mordował.
Tego się raczej nie dowiemy, ale ciekawe ilu było takich maniaków Jamesów jak Ford, którzy nie poznali
ich jako współpracownicy tylko ofiary?
Czy potem wyrośli ze swojego naiwnego zauroczenia? Może . . .
Ale film jako kino - bardzo dobry, w ciągu ostatnich miesięcy oglądałem go ze 4-5 razy i dzisiaj sobie chyba
puszczę znowu.
Zdziwiony?
Ten tchórzliwy s....syn zdradziecko zabił go od tyłu. To sprzeczne z honorowym postępowaniem. Mało tego. Potem się jeszcze tym przechwalał. Na Dzikim Zachodzie panowała anarchia ale ludzie szanowali męstwo i odwagę.
Jesse był pospolitym bandziorem ale ufał tej kanalii. Sam się do tego przyznał. Gdyby chciał wykończyć tchórzliwego Boba to nie dawałby mu broni, nie zapraszał do siebie tylko wykończyłby go na śpiąco.
Gdyby go zabił w pojedynku na rewolwery lub bron palną wtedy pewnie byłby noszony na rękach i szanowany.
Niezdrowa fascynacja Forda James'em i to jak go zastrzelił, to fakt. Faktem jest również, że James chcąc uratować własną skórę zastrzelił jednego ze swoich współpracowników w podobny sposób.
Trzeba jednak pamiętać jakie pobudki motywowały Forda. To nie była chęć uwolnienia społeczeństwa od bandyty. Ford chciał zdetronizowac króla i sam stać się królem. Chiał zająć jego miejsca. James zginął de facto, tak jak sam zastrzelił jednego ze swoich współpracowników, zabierając go na nocną, konną przejażdzkę
Najbardziej przeraża mnie fakt,że James chciał umrzeć.Po to zorganizował cały teatrzyk z obrazkiem.Jego morderstwa wpędziły go w depresję,co widać w filmie.
Prawdę mówiąc już wolę postać Jessego od Forda. Jessego przynajmniej nękają jego zbrodnie. Robert jest z nich dumny i oczekuje aplauzu.
James rabował bogaczy a nie zwykłych ludzi, może dlatego zwykły szarak darzył go szacunkiem. Szczerze to sam się wkur**** jak zabił Jamesa. Brat Pit zajebiście zagrał i aż szkoda mi się zrobiło :D Mogli go nie uśmiercać. Wg niektórych źródeł tak na prawde to james nie zginął tylko się ukrył a zamiast jego ciała to podłożono kogoś podobnego. p;